Stanisław Krupka

Stanisław Krupka

 

STANISŁAW KRUPKAur. 22 kwietnia 1900 roku we wsi Zimna, powiat Kolno w województwie białostockim, w rodzi­nie rolnika Stanisława Krupki i Teofili z Nietupskich urodził się syn, któremu nadano imię ojca. Młodość Stanisława Krupki, syna 18-morgowego gospodarza była typowa dla tam­tego pokolenia Kurpiów: pasienie bydła, po­moc w pracach gospodarskich, uczęszczanie do skromnej wiejskiej szkoły w Lemanie — miejscowość sąsiadująca z rodzinną wsią Zi­mna. Po ukończeniu szkoły powszechnej ro­syjskiej, wysiłkiem całej rodziny został wysła­ny do szkoły prywatnej w Kolnie. Matka sprze­dała ostatnią krowę, by dać synowi węzełek do szkoły. Następnie podjął naukę w ostrowskim gimnazjum. Należał do wybijających się uczniów. W 1917 roku zaczął się uczyć w Pań­stwowym Seminarium Nauczycielskim w Łom­ży.

Prądy wolnościowe, które pod koniec l woj­ny światowej docierały z centralnej Polski, znajdowały w Kolnie swych zwolenników w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej. Do aktywnych działaczy tej organizacji, pozo­stających w pamięci mieszkańców Kolna, na­leżał m.in. 18-letni Stanisław Krupka. Uczest­niczył wówczas w rozbrajaniu Niemców. Dwa lata później brał udział w pracach plebiscyto­wych na Warmii i Mazurach. Zachował się z tego okresu paszport oraz zaświadczenie Ko­mitetu Plebiscytowego, który delegował Stani­sława Krupkę do Pisza. Takie były początki jego działalności.

W 1924 roku wraz z innymi działaczami lu­dowymi zorganizował „najazd Kurpiów na Ko­lno”, o którym do dziś krążą legendy.

A było to tak:

Z inicjatywy starosty kolneńskiego sejmik powiatowy uchwalił nowe podatki. Oficjalnie wpływy z nich miały być przeznaczone na po­krycie kosztów utrzymania szpitala i miano z nich również wybudować gimnazjum. W rze­czywistości jednak starosta chciał w ten spo­sób pokryć niedobory w budżecie powiatu, za­istniałe z jego winy. Nowe podatki wydały się bardzo niesprawiedliwe dla ludności kurpiow­skiej, która żądała większej informacji i wyjaś­nień. Wysłano zatem do starostwa delegację chłopów, na której czele stanął Stanisław Kru­pka. Słuszne uwagi przybyłych zostały odrzu­cone przez starostę. Urzędy gminne rozesłały nakazy płatniczy które spotkały się z bojko­tem chłopów. Władze, chcąc złamać opór, wy­słały do gromad sekwestorów i policję. Próby zajęcia chłopskiego mienia zakończyły się ni­czym. Władze zatem postanowiły użyć więk­szej siły. Akcję ściągania podatków rozpoczęto od wsi Nowa Ruda. Długo by opisywać walki Kurpiów z policją. Kulminacyjny moment na­stąpił 11 kwietnia, kiedy to ruszył pochód kur­piowskich chłopów na Kolno, a na czele Stani­sław Krupka. Pięciotysięczny oddział uzbrojo­ny był w siekiery, kosy, widły, drągi. Władze Kolna prosiły o pomoc 33 Pułk Piechoty z Łom­ży, ale ten został zawrócony z drogi, gdyż oba­wiano się przejścia żołnierzy na stronę chłopów. Przeciwko Kurpiom wystawiono policję pieszą i konną. Walki trwały całą noc. Chłopi zaatakowali miejscowe więzienie, zajęli niek­tóre urzędy i zniszczyli nienawistne akta — nie dopuszczając się jednocześnie żadnego rabu­nku i grabieży. Epilogiem zajść w Kolnie były trzy procesy. W pierwszym sąd nie dopatrzył się winy oskarżonych. W drugim i trzecim wyz­naczył niskie kary. Ale ostatecznie bezprawnie nałożone na Kurpiów podatki zostały zniesio­ne, a starosta usunięty ze stanowiska. Sprawa ta znalazła się aż na forum Sejmu. Tak kończy się historia „najazdu Kurpiów na Kolno”.

Incydent ten spowodował, że wzrosło uzna­nie 24-letniego Stanisława Krupki. Potwier­dzono to na sejmiku powiatowym, gdzie wy­brano go na delegata do rady wojewódzkiej. W 1925 roku wszedł także w skład Rady Naczel­nej PSL „Wyzwolenie”. Natomiast w 1930 roku był kandydatem do Sejmu z listy Związku Obrony Prawa i Wolności Ludzi z okręgu łomżyńsko-kolneńskiego. W wyniku działań ad­ministracyjnych lista ta nie uzyskała mandatu do Sejmu.

Za działalność społeczno – polityczną Stani­sław Krupka został, na skutek interwencji wo­jewody białostockiego, zwolniony z posady nauczyciela. Powędrował do Warszawy i zo­stał nauczycielem w Powsinie. W 1939 roku, tuż przed wojną, przy poparciu działaczy ludo­wych, został wybrany na wójta gminy Wawer. Działo to się wbrew woli sanacyjnych władz, gdyż znany był jako działacz lewicowy.

Pojechałem śladem Stanisława Krupki, gdzie legenda wójta jest wciąż żywa. Są w Wawrze ludzie, którzy dają ciągle świadectwo pa­mięci o ich kurpiowskim wójcie.

Jestem w gościnnym domu państwa Łęgowskich. Pan Bolesław na to spotkanie za­prosił najbliższych przyjaciół Stanisława Krup­ki. W przytulnym mieszkanku przy ul. Rzeźbia­rskiej w Aninie zastałem Alfreda Wolframa, Stanisława Cieszkowskiego, Jerzego Mateckiego. Obserwuję tych ludzi. Oto mają przybli­żyć mi postać swojego przyjaciela, który po­magał im przeżyć trudy wojny i z którym stawa­li oko w oko ze śmiercią. Pamiętają go dobrze i wiedza o nim prawie wszystko. W zbiorowej opowieści rysują jego postać:

Wybuch II wojny światowej zastał Stanisława Krupkę pełniącego funkcję wójta. We wrześniu 1939 roku działania wojenne ominęły Wawer. Spokojnie też mijały pierwsze dni i tygod­nie hitlerowskiej okupacji. Aż nadszedł pamiętny 26 dzień grudnia 1939 roku, kiedy to aresz­towano 120 niewinnych obywateli, którzy nie mieli żadnego związku z działaniami wojenny­mi, akcją sabotażową, ani ruchem oporu. Hit­lerowcy zastosowali zbiorową odpowiedzial­ność, jedną z najbardziej bestialskich form ak­cji eksternistycznych. Formalnie przyczyną aresztowania było zabicie w Wawrze dwóch niemieckich żołnierzy. Ale wszyscy, a w tym dowództwo wojsk hitlerowskich, doskonale wiedzieli, że zabójstwo to było jedynie pretek­stem. Dwóch niemieckich żołnierzy zabili od dawna poszukiwani, znani kryminaliści. Wy­dano rozkaz stacjonującym w Wawrze oddzia­łom niemieckim „aresztować wszystkich spot­kanych mężczyzn, wyciągać z domu i naty­chmiast stawiać przed „sądem”. W nocnej ci­szy rozległy się łomotania do drzwi. Przerażo­nych, oszołomionych ludzi wyciągano z mie­szkań. Kolumnę aresztowanych mężczyzn popędzono ulicami Wawra w kierunku stacji kolejowej, skąd następnie przeprowadzono ją do komendy w Aninie. Jednym z pierwszych wśród aresztowanych był wójt gminy Wawer — Stanisław Krupka.

O piątej rano 27 grudnia odczytano im wy­rok: „Wszyscy jesteście skazani na śmierć”. Wyrok miał być zaraz wykonany. W godzinę później salwy karabinów maszynowych ode­brały życie pierwszej grupie niewinnych ludzi. Co kilka chwil rozlegały się śmiertelne salwy. Pod kulami hitlerowskich oprawców ginęli mieszkańcy Wawra. Ostatnia grupa, która szła na miejsce egzekucji, tuż przed wykonaniem wyroku zostają zatrzymana. Mieli zakopać zwłoki ofiar. Wśród tych „ułaskawionych” znajdował się wójt Stanisław Krupka. Ci cudem uratowani  odnaleźli   wśród  rozstrzelanych  jeszcze dwie, dające oznaki życia, osoby. Pamięć o egzekucji na trwałe się wpisała w historię Wawra.

Stanisław Krupka zachował urząd wójta. Należało jakoś prowadzić życie w nienormalnych warunkach wojny. Przyjaciele, jak sięga­ją pamięcią, zawsze widzą Stanisława Krupkę w działaniu, zapobiegającego o losy miesz­kańców Wawra. Przez cały okres okupacji jest niezmordowanie aktywny, wykazuje talent organizacyjny, odwagę. Nikt nie ma do niego zarzutów niewłaściwego postępowania, a wia­domo, jaki byt to okres i jaką pełnił Stanisław Krupka funkcję. Wręcz przeciwnie, zapamię­tali go jako znakomitego człowieka, który inte­resował się swoim społeczeństwem, co teraz z ogromną serdeczności wspominają. Lata woj­ny okazały się najbardziej znamienne w jego biografii.

— To on, jako jeden z pierwszych podejmu­je działalność konspiracyjną w ruchu oporu. Szedł z pomocą partyzantom różnych formac­ji, czy to w czasie łapanek, czy to w czasie wydawania fałszywych kennkart.

— On przychodzi z pomocą dzieciom żydo­wskim z sierocińca, kierowanego przez dr Ja­nusza Korczaka. Przez długi okres okupacji w swym domu przechowuje Żyda.

— Czuł współodpowiedzialność za losy spo­łeczeństwa. Dbał o ich życie. Był postacią niezwykłą. Aż dziw bierze jak szafował swoją całą osobowością. Nazywano go w Wawrze „Kurpsiem” — przez całe życie zachował kurpiowską gwarę. Pamiętają jego charakterystyczne powiedzonko „ziez pun co”. Mówiono o nim, że miał swój chłopski ro­zum. Przyjaciele sięgają do szczegółów tam­tych dni.

Stosował metody kompromisu. Zarządził, by każdy obywatel gminy wpłacał co miesiąc złotówkę. Pieniądze te służyły na zakup kon­tyngentu dla Niemców. Dzięki temu uniknięto napadów na gospodarstwa. Łapanek zanie­chał w ten sposób, że sam organizował chętnych do wyjazdu na roboty. Z tym tylko, że ci „ochotnicy” w ciągu dwóch, trzech dni meldo­wali się ponownie w domu. Znana jest w Wa­wrze osoba, która aż siedem razy wyjeżdżała na roboty. Potrafił Stanisław Krupka działać w każdej sytuacji. Przypadkowo znalazł się na stacji kolejowej podczas łapanki. Aby uratować jednego z aresztowanych podał mu, zdjętą wcześniej z głowy zawiadowcy, czapkę.

Zbyt wiele wniósł Stanisław Krupka w społe­czeństwo Wawra, zbyt wiele dla niego zdzia­łał, by tego nie doceniono. Kto się z nim ze­tknął, ten dobrze go wspomina. Lubili go tu. Potrafił każdego życzliwie wysłuchać. Pomóc. Pamiętają jego słowa: „Na wszystko jest spo­sób”. Nie potrafią zapomnieć, co dla nich uczynił. Wrósł w ich środowisko i stał się sza­cownym obywatelem. Dziś pragną utrwalić jego pamięć.

A po wojnie? We wrześniu 1944 roku Stani­sław Krupka został wybrany przez Polski Ko­mitet Wyzwolenia Narodowego na starostę powiatu warszawskiego, jednocześnie wybra­no go na stanowisko przewodniczącego Po­wiatowej Rady Narodowej w Warszawie. W trzy lata później zostaje wojewodą białostoc­kim.

Piastując funkcje administracyjne, nie zapo­mniał o swym związku z Kurpiowszczyzną. Nie zrywał z przeszłości, z której wyrastał, nie gardził nią, widział ja jako istotny element swo­jego życiorysu. Kochał swą rodzinną ziemię. Gdy już na dobre zamieszkał w Wawrze, w przydomowym ogródku zasadził, jak sam mó­wił „chojki”, aby przypominały mu kurpiowski, sosnowy las. Zawsze, gdy nadarzała się okaz­ja, jeździł do Kolna, Zimnej, Łączek. W 1932 roku przeciwdziałał likwidacji starostwa w Kol­nie, a po jego zniesieniu stał się gorącym zwo­lennikiem jego przywróceniu. Przez całe swe życie pragnął doprowadzić linię kolejową Łom­ża — Stawiski — Kolno. Wojna przerwała te starania, ale zaraz po jej zakończeniu, w 1945 roku, Stanisław Krupka przyjechał do Kolna, tworząc komitet reaktywowania starostwa, na którego czele sam stanął. Z jego inicjatywy opra­cowano plan zabudowy tego miasta. Rada Miejska w Kolnie w 1948 roku w uznaniu zasług Stanisława Krupki dla społeczeństwa po­wiatu i miasta Kolna postanowiła nadać mu Honorowe Obywatelstwo Miasta, portret jego zawiesić w sali obrad Miejskiej Rady Narodo­wej i projektowanemu parkowi miejskiemu na­dać miano parku „Stacha Krupki”. Na zawsze też pozostał honorowym obywatelem Wawra. Po kilku latach od chwili jego śmierci przyjacie­le i koledzy z Wawra zaczęli zastanawiać się na temat form pamięci o nim. We wsi Łączki, od obecnego właściciela wykupili kilka metrów kwadratowych ziemi wraz z rosnącą fam lipą — stąd wywodziła się matka Stanisława Krup­ki — i umieścili tu tablicę pamiątkową. Podjęli starania, by jedna z ulic w Wawrze nosiła jego imię. Zastanawiając się, że dobrze by było, gdyby szkoła w Lemanie, gdzie rozpoczynał swoją edukację, nosiła jego imię.

Śledząc koleje życia Stanisława Krupki je­szcze raz wybrałem się do tej części Kur­piowszczyzny, skąd się on wywodzi. Wieś Łą­czki oddalona jest około 25 km od Kolna. Je­chałem do krainy, którą się określa, że diabeł tam mówi dobranoc. Za Kolnę zrobiło się pu­stawo: najpierw pola, potem mijałem jakieś wsie. Odnotowuję ich nazwy, wydały się god­ne uwagi — Czerwone, Kozioł, Łacha — sos­nowe lasy i ślepa droga ku małej, zdawałoby się zagubionej w puszczy osady. Rzadko wy­bierają się w tym kierunku turyści, nie ma tu wycieczek krajoznawczych. W pewnej chwili zza lasów wyłoniła się mała wieś, jakby umie­szczona w zapomnieniu. Pierwsze zaskocze­nie: uderza brak nowych domów. Niczego wię­cej poza drewnianymi chałupami i zagrodami we wsi nie ma. Nie zmieniony obraz może od 30, 50, czy 100 lat. Wieś uchroniła się przed tzw. awansem, zachowała odrębność i własny koloryt. Ale dla miejscowych — Polska raczej się tu zaczyna, niż kończy.

Na skraju lasu, tuż przed wsią stoi samotna, kurpiowska chata. W niej to urodził się i spędził młodość Stanisław Krupka. We wsi nie brakuje ludzi, którzy dobrze pamiętają swojego roda­ka. W jednym z zabudowań mieści się gospo­darstwo Zajków. Przyjmuje nas żona gospoda­rza — mąż zmarł przed rokiem. Na honoro­wym miejscu w tym domu wisi tablica pamiąt­kowa, która jest dowodem pamięci po Stani­sławie Krupce. Był dla mieszkańców tej wsi tym, który pomagał, który pokierował, gdzie trzeba, który zawsze dał dobrą radę. Bywał tu często, zawsze zachodził do rodziny, znajo­mych. Odwiedzał kolegę, z którym w dzieciń­stwie pasał krowy, odwiedzał księdza, lekarza i pustelnika. Zawsze, kiedy Stanisław Krupka stąd wyjeżdżał, był obwieszony sprawami do załatwienia, a to ktoś prosił o pomoc w urzę­dzie, ktoś o zakup lekarstwa, a inny nawet o wsparcie finansowe. Znają go tu takim.

Lubił chodzić po ziemi swojego dzieciństwa i wczesnej młodości, gdzie skrawki piaszczy­stej, ale uprawnej ziemi, przeplatają się z bagnistymi łąkami. Chodził po okolicy, ale zawsze w pierwszej kolejności odwiedzał szkołę, której budynek sam zafundował.

W dotychczasowym opisie Stanisława Kru­pki nic nie wspomniałem o jego rodzinie. Oże­nił się na początku lat dwudziestych z córką kolneńskiego ziemianina. Z tego związku uro­dziło się dwoje dzieci. W Wawrze mieszka cór­ka Zofia, natomiast żona z synem wyemigro­wali do Stanów Zjednoczonych. Mimo usil­nych próśb, Stanisław Krupka nie podąży za rodziną. Na początku lat 60—tych związek małżeński Krupków został rozwiązany.

Odwiedziłem córkę. Wśród nielicznych pamiątek rodzinnych znalazłem pamiętnik. Oso­bliwy. Zeszyt zapisany równymi linijkami Oto 65-letni Stanisław Krupka (senior) w 1926 roku pisze wspomnienia. Jest to chyba jedna z najcenniejszych pamiątek Krupków. Zagłębi­łem się w treść pamiętnika. „…W 1869 roku, kiedy chodziłem do szkoły, nauczyciel pokazał nam na mapie, gdzie jest nasza wioska. Zasta­nawiałem się, kto był jej założycielem. Żył wó­wczas brat mojego dziadka, który miał 99 lat. Powiedział mi, jak to było. Pamiętał, że pierwszy dom w Zimnej budowali osiedleńcy z Łachy (sąsiednia wieś). Nasi przodkowie pocho­dzili ze wsi Kolimagi. Jedni drugim przekazy­wali opowieści o rodzie, który później przeniósł się do wsi Łacha, by następnie osiąść w Zim­nej. Przodkowie byli ludźmi dobrze uczonymi i szlachetnymi. Dożywali 100 lat…”

Stanisławowi Krupce (juniorowi) nie było dane tyle żyć, zmarł 24 marca 1977 roku. Jego śmierć zaskoczyła przyjaciół. Został odznaczony Krzyżem Oficerskim Or­deru Odrodzenia Polski. Szacunek i sympatia, jakim dażą go ci, z którymi przyszło mu żyć, jest dodatkową nagrodą dla Kurpia — wójta, starosty, wojewody, prezesa. Jego życiorys składa się na historię Kurpiowszczyzny, szczególnie regionu Kolna i na historię kraju, tę dawniejszą i tę z okresu 40—lecia.

Miałem wiele trudności z prześledzeniem lo­sów Stanisława Krupki. Pamiątek pozostało niewiele. Do końca nie zdołałem ustalić m.in. w jakim okresie swojego życia ukończył Aka­demię Nauk Politycznych, jak długo był woje­wodą białostockim oraz niewiele dowiedzia­łem się na temat jego działalności w Stronnic­twie Ludowym.

Z wdzięcznością wspominam Bolesława Łęgowskiego, mieszkańca Anina, wszystkie jego rady i wskazówki przy opracowywaniu tego artykułu, pomoc w odszukaniu ludzi, któ­rzy znali Stanisława Krupkę.

 

Józef Badecki

No Comments

Post A Comment