19 maj Gody w Puszczy Zielonej
Gody w Puszczy Zielonej
Zasiadając do kolacji wigilijnej niewielu z nas zastanawia się dlaczego święta Bożego Narodzenia przypadają w tym, a nie innym terminie. Nie przypuszczamy, iż święta te są ściśle związane ze zjawiskami astronomicznymi. Ostatni tydzień grudnia jest okresem, gdy słońce przestaje „zamierać”, więcej – zaczyna go przybywać, a dzień staje się coraz dłuższy. Fakt ten niesie zapowiedź odradzania się przyrody, od zamierzchłych wieków był u wielu plemion rolniczych powodem do radości i okazją do świętowania.
W przekazach ewangelicznych nie znajdziemy dokładnego terminu narodzin Chrystusa. Przez dłuższy czas obchodzono je 6 stycznia, by przenieść następnie właśnie na 25 grudnia, na pogańskie święto odradzającego się słońca. Nałożenie się obrzędów chrześcijańskich na wspomniany radosny okres nie zatarł rolniczego charakteru tych świąt. Są one silnie związane z gospodarką rolną i hodowlą, o czym można się przekonać na podstawie na przykład tradycyjnych kurpiowskich wierzeń i specyficznych działań zachowanych w Puszczy Zielonej Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynały się praktycznie od dnia św. Łucji (13 XII), sprzątano gruntowanie chałupy, bielono ściany izb, gospodynie wykonywały nowe wycinanki oraz inne ozdoby z papieru, bibuły i słomy.
Pierwszym ważnym dniem okresu świątecznego jest Wigilia. Powodem przypisywania jej szczególnej rangi było silne powiązanie uczuć religijnych Kurpiów z działaniami gospodarczymi, z próbami zabezpieczenia bytu rodzinie poprzez przewidywanie czy prognozowanie przyszłości.
Elementy wróżb przynoszą już godziny poranne wigilijnego dnia. Istniało przekonanie, iż szczęście i pomyślność przyniesie domowi wizyta mężczyzny jako pierwszego gościa. Z pierwszego odwiedzającego rodzinę wróżono też przyszły przychówek w gospodarstwie, jeśli była nim kobieta – przychówek będzie żeński, jeśli mężczyzna – męski.
Żeby się groch rodził
Ważne miejsce zajmowało również obserwowanie pogody. Do dziś funkcjonuje w regionie przekonanie, iż: „Jak Wigilia gwiaździsta – to jajczysta
a jak chmurzysta – to mleczysta”
Oprócz usiłowań spojrzenia w przyszłość wierzono głęboko, że przebieg dnia wigilijnego będzie miał wpływ na życie w nadchodzącym roku. Pracowity dzień wróżył dużo pracy, ale i efektów. Dotyczyły te przekonania tak dorosłych jak i dzieci, które winny zachowywać się cicho, grzecznie i uprzejmie, zaś dostanie „w skórę” było jak najgorszą prognozą na najbliższy rok.
Innym funkcjonującym do dziś zwyczajem jest zakaz pożyczania w Wigilię czegokolwiek od sąsiadów, zwłaszcza ziemniaków.
Dzień wigilijny przebiegał na pracach przygotowawczych do świąt i kolacji wigilijnej.
Do uprzednio wysprzątanej i odnowionej izby wnoszono do początków XX wieku snop zboża (lub 4 snopy), aby zapewnić pomyślne zbiory. Od I wojny światowej snop zboża został zastąpiony przez choinkę.
Kulminacyjnym momentem dnia jest wieczerza wigilijna. Przygotowania do wieczerzy są niezmienne od wieków i podobne we wszystkich regionach Polski. W Puszczy Zielonej rozkłada się na stole trochę siana, przykrywając go białym obrusem (bo Pan Jezus urodził się na sianie) i stawia koniecznie nieparzystą – najmniej 9 – liczbę potraw. Najczęściej są to: kapusta z grochem lub grzybami, ryba smażona, śledź w occie, kasza jaglana, pierogi z serem lub grzybami, kluski kartoflane, barszcz grzybowy, kluski z makiem i miodem., kisiel, kompot (zupa) z suszonych owoców.
Do wieczerzy wigilijnej powinna zasiąść parzysta liczba osób, w przeciwnym wypadku mógłby ktoś z rodziny umrzeć. Głowa rodziny, najczęściej ojciec brał opłatek w rękę i mówił: „Daj nam Boże, żebyśmy tak na drugi rok szczęśliwie doczekali”.
W niektórych domach na kolację wigilijną gotowano na sypko groch lub fasolę. Pod koniec wieczerzy gospodarz nabierał na łyżkę tę potrawę i podrzucał do sufitu mówiąc: „To na szczęście, żeby się groch (fasola) rodziły”. Jeśli przy tym zawartość łyżki przylgnęła do sufitu stanowiło to dobry znak na przyszłe zbiory.
Jako prognostyk plonów traktowano także w różnych częściach naszego regionu wyciąganie spod obrusa po posiłku źdźbeł siana. Wyciągnięcie przez gospodarza źdźbła z kłosem wróżyło dobre plony w nadchodzącym roku.
Kurpiowskie Gody
Po zakończonej kolacji resztki opłatka, a czasem i potraw dawał gospodarz zwierzętom, głównie krowom, wołom, owcom, co tłumaczono faktem, że były one w stajni przy narodzeniu Pana Jezusa i też winny mieć udział w świętowaniu. Kolejnym zwyczajem występującym po wieczerzy było budzenie drzew. Gospodarz udawał się do przydomowego sadu i uderzając kijem w pnie drzew owocowych „budził” je do życia, a zwłaszcza owocowania.
Podobnie, jak wspominane wielokrotnie zwyczaje związane z gospodarką, tak funkcjonowały w Wigilię również zwyczaje dotyczące życia osobistego, zwłaszcza zamążpójścia. Po kolacji młode dziewczęta wychodziły przed dom, nasłuchując, z której strony zaszczeka pies – z tej właśnie przyjdzie przyszły mąż. Wg innych relacji panna powinna w samej koszuli trzykrotnie obiec chałupę dookoła, a wtedy pokaże się jej przyszły kawaler.
Przed północą starsi członkowie rodziny udawali się zwykle do najbliższego kościoła na pasterkę. Podczas tej mszy św. (wg innych informatorów – w drugi dzień świąt, na św. Szczepana) rzucano z chóru na wiernych grochem, co miało spowodować urodzaj. Kobiety ukradkiem zbierały ten groch by dawać go następnie kurom dla podniesienia ich nośności.
Po pasterce popularne były wyścigi zaprzęgów do domu, temu zaś gospodarzowi, który dotarł pierwszy do swej zagrody miała najlepiej obrodzić pszenica.
Na Boże Narodzenie, zwane na Kurpiowszczyzn i e Godami, przygotowywano w kościołach szopki figuralne. Bardzo ciekawą była szopka wystawiona w kościele myszynieckim, gdzie wszystkie postacie, łącznie z Matką Boską, przebrane były w ludowe stroje kurpiowskie. Wierni odwiedzający kościół podchodzili do szopki, pociągali wstążkę kołysząc w ten sposób Jezuska złożonego w kolebce i składali ofiary, w większości wypadków jajka lub inne produkty.
Święta Bożego Narodzenia były świętami spędzanymi najczęściej w gronie rodzinnym.
W drugi dzień świąt, w dzień św. Szczepana, święcono w kościołach owies. Ziarna przechowywano w domu, aby podczas siewu dodać je do całości materiału siewnego, wierząc że dzięki temu zabiegowi plony będą większe.
W trzeci jakby dzień świąt, 27 grudnia, obchodzono niegdyś uroczystość „młodzianków”. Podczas mszy św. ksiądz częstował wiernych winem z kielicha, a wszyscy śpiewali wówczas „Gody w Kanie Galilejskiej”. Istniało na Kurpiach przekonanie, że w noc poprzedzającą ten dzień, woda w studniach zmienia się w wino i można o północy je zaczerpnąć, o ile jest się godnym takiego cudu.
Gody są okresem wielu jeszcze innych barwnych i interesujących zwyczajów, w tym np. kolędowania, ale z braku miejsca wymagają one osobnego omówienia.
Bernard Kielak
No Comments